wtorek, 27 sierpnia 2013
Rozdział I - Przed czasem
(~Tokio już nie było takie samo. Moje uliczki zamieniły się w slamsy jak większość miasta. Mama i tata zginęli w katastrofie, mało kto przeżył. Siostra wyprowadziła się do jednego z trzech apartamentowców jakie pozostały, nie chciała mnie przyjąć do domu. Gdy siedziałam na schodach nie wiedząc co robić dalej, zauważyłam panią z dzieckiem w wózku. Była bardzo ładna, miała kręcone brązowe włosy i oczy. Zobaczyła mnie i zaczęła wypytywać o wszystko. Okazało się też, że ojciec dziecka również zginął, a jej samej trudno jest opiekować się nim. Zaproponowała bym z nią zamieszkała i pomagała jej w domu. Oczywiście przyjęłam zaproszenie.~)
- Konichiwwa raczej powiedzieć nie mogę, ale spytam za to jak masz na imię, kochanie? - Jej usmiech był tak lekki, jakby zapomniała o tym co się zdarzyło, jakby nie miała żadnych trosk, a... napewno miała. W końcu wózek, dziecko, a jak dziecko to napewno i ojciec. Tyle ludzi do nakarmienia, to musiało być nie lada wyzwanie. Jej siostrze nawet by do głowy nie przyszło by żyć razem z nią, ona sądzi że trud jest w zadbaniu o samego siebie, a co dopiero jeszcze o kogoś innego.
- Hinata H... Swojego nazwiska nie pamiętam, nie potrzebne mi. -
- Jak to? Czy to nie dzięki nazwisku pamiętamy rodziców i wszystkich bliskich którzy odeszli?-
Bliscy? Odeszli? Miałam jakiś bliskich? Siostre uważałam, ale ona, ona, ona powinna była mnie nie opuszczać, gdyby była mi bliska. Znowu moim oczom robi się mokro, pewnie nie lubią jak tak jest.
Otarła nerwowo łzę spływającą leniwo po jej policzku i spojrzała się z powrotem w górę. Kurenai patrzyła na nią z troską, jakby znała ten ból gdy zostaje sam na sam przeciwko całemu światu.
- Moje nazwisko i tak było inne od tych... no, bliskich. A pani, jak się nazywa? -
- Kurenai.-
Dziewczynka patrzyła na nią wyczekująco. Miała minę naburmuszonej hrabianki, a wyglądała nieco inaczej. Brudna od pyłu twarz, podarte rybaczki i jakaś koszula, też w nie najlepszym stanie. I jeszcze tasceneria: marmurowe schodki, co prawda zakurzone, ale jak wejście do pałacyku, a za nimi - tylko kupa gruzu. Kobieta uśmiechnęła się łagodnie i przykucnęła przy dziewczynce.
Mnie to o nazwisko spytała, a swojego nie powie. To nie fair!
Wyjęła pogniecioną chustkę z kieszonki, którą miała u góry swojej czerwonej, już lekko znoszonej sukienki i wytarła policzek Hinaty.
- Co?
Aaaa, pewnie czekasz, aż ja powiem nazwisko? Cóż mnie też nie potrzebne, powiedzmy że obie będziemy bez nazwiska. Teraz jesteśmy sobie już bliższe, prawda? -
Małe oczka kruczowłosej zaiskrzyły, a kąciki ust mimowolnie uniosły się w górę.
- Tak, dużo bliższe! - powiedziała z uśmiechem.
- Czyli zostaniesz ze mną?-
- Hai! Będę się opiekować pani szkrabem i podawać kolacje mężowi, hehe. -
- Myślę, że to ostatnie odpadnie. - Posmutniała wypowiadając to zdanie. To było jasne, po prostu nie było komu podawać tej kolacji. Jej mąż, Asuma również nie żył. Hinata już chciała coś powiedzieć, ale Kurenai jej przerwała.
- Ale, chciałabym żebyś poszła do szkoły! Musisz się uczyć, teraz to dla ciebie priorytet. W domu jest jeszcze trochę miejsca, spokojnie będziesz miała się gdzie uczyć. -
To było jasne. Hinata miała u niej zostać. Przez całą drogę nie odzywała się już nic, chyba brakowało jej słów.
(~Nie wiedziałam co wtedy czuję. Ból, strach, żal? Nie wiem, chyba poprsotu za dużo krwi wpłynęło mi do mózgu. Hotaru nie było. Ja byłam tylko głupią czternastolatką, czekałam pod tym przedszkolem jak idiotka, aż się zściemniło. Nie poszłam do szkoły, a wtedy gdy się otrząsnęłam była już godzina policyjna. Miałam w oczach śmierć. Z resztą i tak nie zależało mi na niczym innym. Jak miałam jej powiedzieć że jej synka nie ma? Do tej pory zajmowałam się domem, szkołą, Hotaru, a teraz? Byłam pewna, że Kurenai mi nie wybaczy. Nie miałam podstaw by twierdzić inaczej, ja sama chyba bym zabiła osobę odpowiedzialną za zniknięcie jedynej bliskiej mi osoby. Wierzyłam, byłam pewna, że on gdzieś jest, że mój kochany podopieczny żyje, czułam to i... nie myliłam się~)
- Przepraszam panią, już ciemno, nie powinna być panienka w domu? - Z zamyślenia wyrwał ją przeklęty głos, tego przeklętego faceta.
- Słucham? -
- Mówię o tym, że już dawno nie powinno panienki tutaj być. -No tak, godzina policyjna. Kompletnie zapomniała! Na śmierć.
- Ale ja... czekam tu na brata, miałam go odebrać z przedszkola. - W jej głosie wibrowało przerażenie, panika.
- Z przedszkola, o tej porze!? Pójdzie pani ze mną! -Nastała chwila ciszy. Hinata przymknęła oczy, już nie wiedziała co się dzieje. Nie wiedziała czy zemdlała, czy to jest jej koniec, czy to nie sen? Nagle do świata żywych i wpełni świadomych zawrócił ją cichy śmiech.
- Żartowałem! Aleś miała minę... haha! -
- Jaa...-
Weź się w garść dziewczyno, Hotaru nie ma!
- Zginęło mi dziecko, czy pan rozumie jakie to ważne! -
- Skoro się zgubiło, to napewno się znajdzie, ale teraz musisz stąd spadać. Poważnie uciekaj mała. Wiesz co będzie jak cie złapią? -
- Tak. Dzięki. -
- A mogę Cię jeszcze spytac o imię? Moje to Jiraiya.-
- Hinata. -
- Bo wiesz jak coś, to krzycz, ja zawsze gdzieś się tu kręcę. -
Skinęła głową i pobiegła. Przez całą drogę do domu, a nie był to krótki odcinek biegła, nie mogła się zatrzymać, tak wyładowywała swoje emocje. Niestety znalazła się już pod drzwiami. Cały świat znowu zniknął, ale nie dawała już więcej sama sobie odpłynąć, do niczego to nie prowadziło. Mocnoo nacisnęła na klamkę i z impetem pchnęła żelazne drzwi. W oknie stała jej ukochana Kurenai. Trzymała w ręku chustkę Asumy a oczy miała czerwone od płaczu. Dziewczyna od razu wpadła w jej ramiona i rozpłakała się mimowolnie. Tak trwały w uścisku, a łzy sprawiły ze materiał ich ubrań stał się wilgotny. Starsza z nich przerwała ciszę.
- Domyślam się co się stało. Nie obwiniaj się dziecko. -
- Ale straciłaś jedyną bliską ci osobę! Czy to nie najgorsze co może się stać?! Sama tak mówiłaś! - Odsunęła się i stanęła naprzeciwko niej.
- Przecież stoisz tu, przede mną. - powiedziała spokojnie.
Nogi Hinaty się zgięły. Cały jej ciężar zderzył się z podłogą, a dłonie okryły twarz. Świat się zakręcił, odpłynął.
Obudziła się jak zwykle, jak Kurenai już nie było. Na początku nie pamiętała co się stało wczorajszego dnia. Podniosła się i zauważyła, że jest na podłodze, przykryta jaśminową kołdrą jej opiekunki. Zazwyczaj spała pod kocem, bo kołdra to duży wydatek, a teraz... Czemu ją przykryła, co się stało? Wtedy zaczęły wracać do niej obrazy z wczoraj: przedszkole, dzieci - a raczej ich brak, facet, ulice, drzwi, dom, Kurenai...
- Kurenai! Hotaru! - krzyknęła.
Przypomniała sobie. O nie teraz tak tego nie zostawi. Pal sześć ze szkołą musi odnaleźć Hotaru.
(~Każdy dzień był podobny. Długi czas wtedy nie byłam w szkole, a Kurenai często płakała. Biegałam w tę i z powrotem. Włóczyłam się po mieście w popłochu. Poznałam nawet faceta - Kakashiego, który pomógł mi wtedy bardzo. Sprawa ze zniknięciem z tej prowizorki dającej na pozór i z nazwy wrażenie publicznego przedszkola wszystkich dzieci wydawała się być prosta. Tragedia. Gdzie oni byli, gdzie były te wszystkie niewinne maleńkie dzieci? Teraz jak tak o tym myślę, to byłoby dla mnie lepiej gdybym nigdy się nie dowiedziała~)
- Kakashi... -
- Spookojnie, już prawie znalazłem. - Jego głos odbijał się dźwięcznie o ściany dość wysokiego, pustego pomieszczenia. Jedynie na podłodze, którą ledwo można było zauważyć leżały porozrzucane papiery i sterty teczek. Kakashi przewracał strony, przestawiał sterty książek, a kartki, które mimowolnie gniótł rzucał za plecy w odleglejszy kąt pokoju. Twarz miał całą w kurzu.
- Przoszę. - Powiedziała i wyciągnęła w jego stronę rękę. W pięści trzymała chusteczkę. Siwowłosy wziął ją bez wahania i zaczął wycierać twarz.
- Mam !!! Tak, jest, w końcu! Tyle czasu! Ile to już będzie?
Hinata! -
Hinata nie odpowiedziała. Jej wzrok utkwił w jednym jedynym punkcie gdzieś w przestrzeni. Czuła jak bicie jej serca staje się szybsze, a oddech cięższy. Uśmiechnęła się szeroko, ścisnęła kartkę trzymaną w ręku i rzuciła się na szyje Kakashiemu.
- Dziękuje, dziękuje, dziękuje! -
Szli wolno, jakby nic ich nie obchodziło, łzy ściekały dziewczynie po policzkach mimo nie schodzącego z twarzy uśmiechu.
- Eeej nie płacz! -
- Przepraszam, to ze szczęscia. Too gdzie teraz ? -
- Podajże w lewo - wskazał jedną z ciaśniejszych uliczek. Wydawała się być dosyć długa, a Hinacie wydawała się znajoma. Przeszli do końca i
zobaczyli kawałek pustego placu.
- Ja... ja znam to miejsce. Tu kiedyś stał mój dom, dom Tenten i Ino, tu... tu był wszystkich dom... - Kakashi spojrzał na nią pytająco. W sumie, tak - gadała jak potłuczona. W takich chwilach słuchaczom zawsze nasuwa się ta jedna jedyna myśl, to długie i wymowne "aha".
- Bredzisz. Chodźmy tam. - Jego palec wskazujący jasno pokazywał miejsce, do którego zmierzali, którego szukali przez tak długi czas. No... będzie już ze dwa lata. Stanęli przed dużym budynkiem, nie był niczym ogrodzony, ale w oknach można było dostrzec kraty. Z środka słychać było przepotworny hałas. Warkot i stukot ciężkich maszyn był nie do zniesienia.
- A, i jeszcze za nim tam wejdziemy, który dzisiaj? -
- Bo ja wiem. Co to w ogóle za pytanie? - Zdziwiła się. Po chwili zastanowienia bezsensownie palnęła "że chyba trzeci i że coś jej się z tą datą kojarzy."
- Najlepszego. A teraz wchodzimy. - Kakashi otworzył drzwi.
No tak moje urodziny! Zupełnie zapomniałam, nie obchodziłam ich już od dawna. Które to będą? Chyba szesnaste, albo... nie na pewno szesnaste.
Z zamyślenia wyrwał ją dotyk czyjejś chłodnej dłoni. Mężczyzna złapał ją za nadgarstek i pociągnął do środka.
- Jak mówię wchodzimy to znaczy, że mamy wejść, a nie stać nieruchomo. - Roześmiał się. Tak łatwo powiedzieć, już miała na końcu języka to co myśli o jego wymądrzaniu się na temat co znaczą dane wyrażenia, chociażby to że w jego przypadku "tylko się nie spóźnij" nie do końca oznacza "tylko się nie spóźnij", ale usta zatkało jej gorące i przepełnione dwutlenkiem węgla powietrze. Znaczy - było duszno. Odkasłując zaczęła się nerwowo rozglądać po pomieszczeniu.
Kto stoi przy tych maszynach ? Ludzie w ogóle nie powinni pracować w takich warunkach, nawet teraz!
Racja, ale kto stał przy tych maszynach - dzieci. Na oko siedmio, sześcio-letnie. Okropność. Jak daleko może zajść ludzkie okrucieństwo? Przy jednym ze stanowisk zauważyła znajomą sylwetkę. Podbiegła do chłopca. Wyjęła pomiętą kartkę z tylnej kieszeni swoich spodni, ręce zaczęły jej się trząść, rozłożyła ją delikatnie i rozciągnęła, by wyprostować wszystkie zagięcia i lepiej przypatrzeć się zdjęciu. Tak to on.
- Hotaru... -
(~ Wydaje się to być ironią losu, ale tak naprawdę nie wiem czym było. Uczucie, które wypełniało wtedy całe moje ciało, od palców stóp, do końcówek moich ciemnych włosów, nie da się go opisać. Traciłam go, znikał tak szybko jak wtedy się pojawił, a ja stałam, stałam w miejscu i nic nie zrobiłam. Nie wiele mogłam, ale może lepiej by się stało gdybym jednak wtedy oddała i swoje życie. Poświęceniem nikt by tego nie nazwał, bo poświęceniem czyn nazywamy wtedy, gdy robimy coś w jakimś celu, za określoną, ale i tak zawsze wysoką cenę. A to? To było by tylko kosztowne współtowarzyszenie. Tego dnia przysięgłam sobie, że to już nigdy więcej się nie powtórzy. Dotrzymam obietnicy. ~)
- Hotaru! Hotaru, to ja, Hinata!
Pamiętasz mnie?! -
Nie odpowiadał, chyba już kompletnie nie słyszał spędzając tyle czasu w tym miejscu. Dziewczyna pociągnęła go za ramię i obróciła w swoją stronę. Nie czekając na nic objęła chłopca ramionami i ścisnęła mocno kartkę w dłoni. Rozpłakała się. Ryczała jak mała dziewczynka.
- Kim jesteś? - Usłyszała cichy i słodki głos. Mógł należeć tylko do Hotaru, ale zmienił się znacznie. Co musiał tu przejść żeby mówił w taki sposób? Hinata nie słyszała już szumu, nic nie słyszała, tylko oddech jej ukochanego braciszka. Tak to było jasne, że był, jest i na zawsze pozostał jej kochanym, młodszym braciszkiem. Nie pamiętał jej, albo inaczej - nie poznał jej. Miała szesnaście lat. Istnieje duża rozbieżność wyglądu jedenasto i szesznasto-latki.
- Hinata, twoja siostrzyczka. Teraz pójdziemy do domu. -
- Nigdzie nie pójdziesz. Ani ty, ani ta dziewczyna. -Gruby ton dźwięczał w jej uszach jeszcze tylko przez parę sekund. Nie myślała. Chwyciła rękę Hotaru i zaczęła biec w stronę wyjścia. Niestety dwóch ludzi ubranych w ciemnozielone kombinezony - chyba ochroniarzy - zamknęli drzwi. Gwałtownie zawróciła. Wplątała się między pracujące na pełnych obrotach ogromne maszyny tekstylnicze, biegła dalej kurczowo ściskając drobniutką dłoń chłopczyka i rozpaczliwie szukając innego wyjścia, drogi ucieczki. Są już tak blisko, teraz wystarczy tylko zwiać i będą bezpieczni. Hotaru będzie. Poziom adrenaliny w jej krwi był tak wysoki, że nawet na sekundę nie traciła sił. Kakashi gdzieś zniknął. Pewnie mieli go tamci. Nagle jakaś siła sprawiła, że ręka Hotaru wyślizgnęła się z ręki Hinaty. Stanęła. Wzięła szybki wdech i odwróciła się gwałtownie. Widziała jak dwie sylwetki oddalają się i powoli znikają w chmurze pyłu.
- Hotaru. - ścisnęła zdjęcie i ruszyła przed siebie.
___________________________________________________________
Od autorki :)
No zgodnie z datą: jest 28. - nic, że 1:03, ale to nadal 28. - wstawiam 1 rozdział. Przepraszam za nierozgarnięcie i dziwny styl. Chciałam być tu sobą, nie pisać jak wszyscy. Tak dla jasności tekst pisany tak: "(~xxxxxxxxxxxx~)", to perspektywa Hinaty z teraźniejszości,jej wspomnienia tekst pisany zwyczajnie to perspektywa zwykłego narratora, osoby patrzącej na to z boku, tekst pisany : "(~xxxxxxxxxx~)", to myśli Hinaty w perspektywie narratora, czyli te z przeszłości.
___________________________________________________________
Tytuł: Spotkania
Data : 30.08.2013r.
___________________________________________________________
Miłego czytania i do zobaczenia!
A tu jak Hinata i jej braciszek się rozdzielają :(
Yoł :*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Po pierwsze super początek.
OdpowiedzUsuńPo drugie może zamiast tego (~xxxx~) dasz może inny kolor chcionki co ty na to?
Po trzecie, czekam na next'a
Po czwartę możesz dać obserwatorów?
Po piąte czy będzie u ciebie GaaMats? Jeśli tak to będę strasznie szczęśliwa
Po szóstę życzę weny i dużo uśmiechu na ustach
1. Dziękuję :)
Usuń2. No ok fajny pomysł
3. Właśnie dodałam next a next nexta będzie w niedziele :)
4. Tak już to załatwiam
5. Oczywiście że będzie GaaMats to jedna z moich ulubionych paringów i nie wyobrażam sobe tej histori bez ich wątku. :3
6. Dziękuję napewno nie zabraknie ani tego ani tego :))
pozdrawiam i do usłyszenia ^_^