piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział II - Spotkania



(~Jasne światło raziło mnie niemiłosiernie, zciskało moje powieki i piekło powodując chwilową ślepotę, przesłoniłam oczy ręką i odetchnęłam już lżejszym, czystszym powietrzem. To miała być ta decydująca chwila, czekałam tylko jak moje oko przyzwyczai się do natężenia promieni słonecznych i będę mogła zobaczyć obraz przede mną. Pamiętam tylko, że moje serce w tym momencie przestało bić.~)


Już prawie jestem. Nie zgubiłam ich. Czekaj na mnie, Hotaru!

Biegła rytmicznie co jakiś czas potykając się o przedmioty leżące na podłodze, nie mogła ocenić co to, po pierwsze nic nie widziała, a po drugie była zbyt skupiona na swoim celu. Jej klatka piersiowa gwałtownie unosiła się do góry po czym zaraz opadała jakby miała rozwalić jej delikatny tors, ale nawet nie pomyślała o tym żeby się zatrzymać czy zwolnic. Wzrok skupiła na dwóch czarnych plamkach migających przed nią co jakiś czas. Sekundy wydawały się dłużyć w nieskończoność, jakby cały świat stanął na chwilę by ruszyć znowu z jeszcze szybszym pędem. Przebiegła przez drzwi, które nie zdążyły się przed nią zamknąć. Na szczęście, inaczej jedna z jej kończyn utkwiła by pomiędzy nimi i została tam już na zawsze. Znalazła się na zewnątrz, z drugiej strony budynku. Minęła chwila nim cokolwiek mogła zobaczyć. Było południe. Gdy tylko jej oczy przyzwyczaiły się do jasności panującej na zewnątrz ujrzała ogromną maszynę stojącą jakieś 20 metrów przed nią. To coś przypominało ogromną prasę, jak zgniatarka śmieci czy jakoś tak. Ogrom tego co widziała ją przytłaczał. Rozchyliła wargi, a ręce opadły jej w geście bezsilności. Są. Jest.

- Hotaru!!! - Krzyk, który wydobył się z jej krtani miał częstotliwość jakiej nigdy przed tym głos Hinaty nie osiągnął. Usłyszał ją. Spojrzał w jej stronę i wyciągnął przed siebie rączkę. Zaczęła iść w jego kierunku z uśmiechem na twarzy i pokrzykując od czasu do czasu żeby się pośpieszył. Niestety czyjaś ręka szarpnęła dziecko. Jego małe bezwładne ciałko uniosło się w górę. To wyglądało jakby całe ramię miało zaraz oddzielić się od tułowia chłopczyka. Hinata stanęła, zatrzymała się, jakby wpadła w jakiś trans. Nie mogła się ruszyć. Patrzyła przed siebie. Mężczyzna szybkim krokiem podszedł do urządzenia, otworzył jedną z klap. Była tam taśma przesuwająca się w głąb pseudo "zgniatarki". Rzucił chłopcem wprost na taśmę. Nie krzyczał. Chyba przy zderzeniu z jedną z metalowych ścianek stracił przytomność. Ostatnie co widziała to ciało Hotaru oddalające się od niej, leżące niewinnie na twardym podłożu. Jakby spał. Klapa się zatrzasnęła. Oprawca szedł teraz w jej stronę. Trzymał coś przy boku. To był chyba Browning*.

- Hinata! Uciekaj! - Głos rozpruł powietrze.

Kakashi.


(~Nic nie czułam, nie słyszałam, trudno ocenić czy oddychałam. Stałam tam jak posąg. Gdzie byłam? Może w innym świecie. Zdarzenia, w których centrum się znajdowałam, zdawały się płynąć obok. Kakashi rzucający mnie na ziemię i osłaniający własnym ciałem, ogień otworzony w naszą stronę. Jakby sen. Coś sobie przypomniałam. Że kilka sekund przed tym postanowiłam już nigdy tego nie powtórzyć. Tak, to było dokładnie wtedy.~)


Siwowłosy wyciągnął szybkim ruchem pistolet o dość niewielkim kalibrze, bo 5 mm. Od razu zaczął strzelać w kierunku napastnika. Co prawda to nie mogło równać się z jego karabinem, ale ważne, że w ogóle coś miał. Strzał. Kakashi dostał. Dostał w brzuch. Hinata pękła, na milion małych kawałeczków. Przypomniała sobie. Miała ze sobą dość dobrą rosyjską Berettę* o kalibrze ciut większym bo 9mm, Kurenai powiedziała, że to ostateczność. Tak to już była ostateczność. Wyciągnęła go szybko i stanęła przed Kakashim. Lufę zwróciła w stronę tego bydlaka. Tamten zaczął się śmiać, jak jakiś psychol, wariat. Zaczął coś do niej krzyczeć. Chyba: "NOO! STRZELAJ!". Wiedział że nie potrafiła, ale czasami człowiek musi zrobić coś wbrew swoim najświętszym przekonaniom. Coś wbrew wszystkiemu. Kątem oka spojrzała na przyjaciela. Krwawił. Przypomniała sobie znów Hotaru. Strzeliła. Nie raz, nie dwa, naciskała spust dopóki naboje się nie skończyły. Tego się nie spodziewał. Kropnęła go. Zwyczajnie podziurawiła. Upadł na ziemię i leżał tak w kałuży własnej krwi.

- Dziwka. - To ostatnie co powiedział nim skonał. Hinata upadła. Cisnęła rewolwer przed siebie i ukryła twarz w dłoniach. Po chwili gwałtownie odchyliła głowę w tył. Jej posklejane i mokre od potu włosy uderzyły o plecy, a wraz z tym z jej krtani wyrwał się jęk.

- NIE! Nie, nie tylko nie to!!! - Zaraz, przecież Kakashi dostał. Przełamała się. Otarła rękawem łzy. Zostawiły brudny i mokry ślad na koszuli, to oczywiście, jak jej twarz mogła być czysta w tej sytuacji. Podpierając się ręką o ziemię próbowała wstać. Fuck. Na ziemi było mnóstwo rozkruszonego szkła, jej kolana krwawiły. Uniosła ręce do góry rozluźniła uścisk i przybliżyła je do twarzy. Z małych rys powoli zaczęła cieknąć jasno czerwona krew. Shit. Wytarła ją o tył spodni i podeszła do leżącego na ziemi mocno krwawiącego mężczyzny.

- Kakashi... ty... ja... - Jej głos drżał. Był pełen bólu. Ale nie nie chciała już taka być. Nie chciała wiecznie się mazgaić.

- Zostaw mnie, uciekaj. Pewnie zaraz zjawią się następni. Szybko, nie marnuj czasu, dla mnie i tak za późno.-

- Nie mów tak! To nie prawda! Masz wstać i przestać się mazgaić! - Wzięła go pod ramię i próbowała podnieść. Maszyny zgasły. Usłyszała, że ktoś biegnie w ich stronę. Znalazła w sobie siłę. Podniosła przyjaciela i odeszli. Zdążyli, na szczęście.

Nie, nie powiem Kurenai. Nadzieja, że znajdę Hotaru, to trzyma ją przy życiu.


(~Świat się rozsypał. Wydawało się, że nic nie ma sensu. Rzeczywiście nie miało. Długo bym nie wytrzymała nie mówiąc Kurenai. Fakt, nie umiem kłamać, niestety. Na szczęście udało mi się jej unikać przez pewien czas. Czasu starczyło na tyle bym mogła ich spotkać.~)


Szła po krawężniku. Stawiała nogi jedna przed drugą. Jak małe dziecko. Lubiła to, to jedyne co ostatnio sprawiało, że się uśmiechała. Trzeba się uśmiechać, nie dla siebie, dla innych. Rozłożyła ręce na bok i kołysała się to na jedną, to na drugą stronę.

- Teraz to idziesz jak prawdziwa modelka! - tak miły głos. To było rzadkie, już prawie zapomniała jak to jest słuchać życzliwego głosu odkąd Kakashi leżał w szpitalu. Z każdym dniem walczył o życie, ale nie miał zamiaru tak łatwo poddać się śmierci. Gdyby tylko mieli penicylinę. Ponoć miała już być, już tydzień temu. No cóż obrabowali kamper z dostawą broni i leków. Ale ona ją zdobędzie, zdobędzie lek dla Kakashiego.

- Haa. - Poszerzyła uśmiech.

- Dawno Cię nie widziałam, co prawda nie często opuszczam moją dzielnice - Właściwie, tak, przecież mieszkała na "Hetsipie'', tam mieszkają Ci najbiedniejsi z najbiedniejszych, tam też znajduje się "Tokijski dom uciech". Dzielnica powstała zaraz po dniu zero - tak nazywano dzień katastrofy. Ludzie to zwierzęta.

- Temari, miło, że Cię spotykam. - Zatrzymała się i spojrzała na przyjaciółkę. Posmutniała. Jej rówieśniczka miała na sobie skąpe ubranie w dość nie najlepszym stanie. Jedyne co jej się spodobało to rozpuszczone włosy. W końcu. Wcześniej były sobie bardzo bliskie, a teraz?

- Idę do cukierni, pójdziesz ze mną? - Hinacie się nie spieszyło, więc nie odmówiła. Weszły na główną ulicę. Zauważyły pierwszy lepszy sklep i skierowały się w jego stronę. W środku panował straszny ruch. To dziwne bo ulice były puste. Dziewczyna nie często bywała w jakichkolwiek sklepach więc nic dziwnego że była zszokowana. Sprzedawczyni nawet nie zauważyła kiedy weszły. Temari schyliła się i wdzięcznie przełożyła rękę przez ladę zabierając drożdżówkę, dwie cebulowe bagietki i ptysia z cytrynowym kremem, to była rzadkość przeznaczona dla Hinaty. Jej dawana przyjaciółka wiedziała, że je uwielbiała. Podała je przyjaciółce. Nagle rozbrzmiał fałszywie uprzejmy głos ekspedientki.

- Przed zapłatą nie wolno dotykać produktów, proszę opuścić ten lokal.-

Hinata wyszła, oddając Temari "zakupy". Zdziwiło ją to, że być może miała zamiar je ukraść. To nie było w stylu Temari, ale ludzie się zmieniają. Słyszała jak mówi ekspedientce, że to ona to wzięła i żeby jej wybaczyła, po czym wyszła razem z rzeczami. Hinata nie zauważyła by płaciła. To jasne po prostu to wzięła. I tyle. Dziewczyna ją ominęła, zaczęła biec w przeciwną stronę.

- Muszę lecieć, cześć! - Rzuciła w biegu. Hinata nie wiedziała co powiedzieć, czy to napewna ta którą znała? Z którą spędziła dzieciństwo hodując ślimaki w

kałuży obok domu? Nie wiedziała.

- Cześć. - To było nie potrzebne i tak by jej nie usłyszała, ale to "cześć" samo wydobyło się z jej ust. Powiedziała je cicho i mimowolnie. To chyba z rozkojarzenia. Podrapała się w tył głowy i ruszyła w stronę domu. Nie otrzymała upragnionego ptysia, ani nie spędziła czasu z Temari. Beznadzieja. Stawiała krok za krokiem. Patrzyła w stronę słońca. Było już nisko, zbliżał się zachód. Nagle jej ciało zderzyło się z czymś - z drugim ciałem. Było słychać obustronne ''ałć''. Hinata spojrzała w górę.

- Ino! -

- Hinata? Jej, ale ci włosy urosły! Farbowałaś? Na pewno, nie mów, że nie!- Uśmiechnęła się.

- Tak miałam okazje kupić farbę z nad morza. Gdzie lecisz? -

- A czy zawsze trzeba mieć konkretny cel? - nie odpowiedziała. Nigdy nie mówiła gdy słyszała coś takiego, w sumie lubiła ten moment kiedy nie musiała się odzywać. Poruszanie się po ciasnych alejkach sprawiało jej przyjemność, przypominało jej się dzieciństwo. Uwagę nastolatek przykuła duża budowla z szarego marmuru. Wyglądała na starą. Nieco wyżej, nad drzwiami wisiała tabliczka. Z miejsca, w którym stały dziewczyny nie dało się odczytać napisu.

- Widzisz może co jest tam napisane? - spytała blondynka, Hinata pokiwała przecząco głową.

- Wejdziemy tam? - podeszła parę kroków bliżej, zerwała bluszcz, który obrastał dość niską, żelazną furtkę, pomalowaną złuszczającą się czarną farbą i położyła delikatnie dłoń na klamce. Była chłodna, mimo upału panującego na zewnątrz. W teraźniejszych czasach temperatura pokojowa z dwudziestu stopni Celsjusza przeskoczyła na trzydzieści.

- No nie wiem, ten budynek nie jest w zbyt dobrym stanie... -

- Przeczytajmy chociaż napis. - Było napisane: Akademia, a małymi literkami dopisane "The Academy History of Darkness in the World".

- Yyyym, ciekawa nazwa... -

- Akademia, akademia... brzmi super! Jestem super. -

- Aha.. -

- Wejdźmy tam wejdźmy, proooszę! To wygląda na jakąś szkołę. Na pewno mają tam ładnych chłopaków! - Hinata przewróciła oczami. No w sumie co miały do stracenia. Mogą wejść. Wchodziły po siwych schodkach. Wyglądały na solidne, w miarę. Weszły do środka. Było tam mnóstwo uczniów w bardzo dziwnych strojach. Wyglądali... no dobra nie ma innego określenia niż dziwnie. Może trochę jak ćpuni, czy coś w ten deseń. Rozglądały się wkoło, od razu można było zauważyć żywe zainteresowanie chłopakami ze strony Ino.

Ah ta Ino... Tylko chłopcy jej w głowie, w sumie to chyba nie ma żadnego na stałe, no ja tez nie mam, ale mnie brakuje czasu na takie sprawy.

Blondynka złapała przyjaciółkę za rękę i pociągnęła na schody prowadzące na pierwsze piętro.


(~ W ten dzień spotkałam Jego. Przechodziłam z Ino jednym z korytarzy akademii, rozglądałam się żywo. Napotkałam czyiś wzrok. Niebieskie oczy, zjechałam niżej. Uśmiechał się. Ino pociągnęła mnie wtedy za sobą. Mignęły mi jeszcze jego blond włosy. Nigdy nie spotkałam takiego spojrzenia. Z zamyślenia wyrwała mnie moja kochana przyjaciółka, ale on wtedy była wkurzająca.~)


- Ej, piękna! Halo! Nie myśl tyle. -

- Co? Ah... tak. - Rozpromienił ją uśmiech. Zaraz po tym z głośników wiszących nieco niżej pod sufitem rozbrzmiało ogłoszenie. Jakiś apel chyba. Dziewczyny nie zastanawiały się. Wtapiając się w tłum poszły za uczniami akademii. Na dość dużej, przestrzennej sali zebrali się uczniowie i nauczyciele? Właściwie to było ich tylko trzech. Jak radzą sobie z nimi wszystkimi? Nie ważne. Ino i Hinata schowały się za jednym z filarów stojących z tyłu pomieszczenia, z racji tego, że nikt nie wiedział o ich obecności w szkole wolały pozostać niezauważone. To byłoby najlepsze rozwiązanie, zwłaszcza że miały zamiar zaraz się stamtąd zmyć. Gwar miedzy młodzieżą ucichł. Na środek niewielkiej auli wyszedł jeden z nauczycieli. Wyglądał na ok. dwadzieścia

parę lat. Miał czarne, proste włosy do pasa, bladą jak wszyscy cerę i dość wyraźne kości policzkowe. Był przystojny chociaż dosyć chudy. Zaczął gadać coś o zbliżającym się O-bonie i jakiś tam rytuałach. To chyba było jasne. Nie byli ludźmi, Hinata już od początku zdawała sobie z tego sprawę, ale Ino niestety

nie. Za chwilę miało się stać coś głupiego. Coś co zmieni ich życie diametralnie, na zawsze. Nie dość, że katastrofa obejmująca glob to jeszcze cholera ta zasrana akademia!

- Już wiem! Tą są wampiry Hinata!!! - Wydarła się na cały regulator. Głupia. Aż moja ręka ma ochotę przebić swoją twarz na wylot. Uczniowie odwrócili się i zrobił się szum. Zapadła grobowa cisza. Wszyscy się na nie gapili. Facet na auli złapał się za głowę, a wśród tłumu słychać było chichot.

- Spadamy Ino. - Rzuciła krótko brunetka i pociągnęła tamtą w stronę drzwi. Biegły. Nie pamiętały dokładnie gdzie jest wyjście. To było jasne, że prędzej czy później zaplątały by się w gęstej sieci korytarzy. Wszyscy na sali byli lekko zdezorientowani. Nawet ten facet co przemawiał chyba jakiś dyrektor czy coś, był zdekoncentrowany.

- Noo... to chyba kończymy to zebranie. Możecie wrócić do pokoi. I... Naruto, Sasuke, Sai - zajmijcie się naszymi "gośćmi". - Uśmiechnął się szeroko, niczym jakiś gad i odszedł razem z cycatą blondynką i białowłosym bardzo wysokim i umięśnionym mężczyzną. Wyglądał na czterdziestkę, chyba najstarzej ze wszystkich tutaj.

- No Sasuke, ja się chyba zajmę to czarną. - Jego niebieskie oczy błysnęły żywą iskrą.

- Słyszałem, że ziemskie blondynki są dobre w łóżku. Rozwalę ją. - Na jego twarzy zawidniał subtelny, ale uroczy uśmiech.

- Saj, no co ty ! To nasi goście, tak powiedział Lord Orochimaru. - Ręka Sasuke wylądowała na tylnej części czaszki blondyna.

- Głupku! To nie było dosłownie...

- Ała! - Wykrzywił usta w teatralnym geście.

- Eh, Naruto nie udawaj, że cię to bolało. Wszyscy wiemy, że to niemożliwe. Dobra czyli jasno zrozumiałem, że nie mam nic do roboty? - Powiedział odchodząc powoli w przeciwnym kierunku.

- Ha. - Znów uśmiechnął się.

- Sai, jakby co jestem u Karin. - Sai machnął mu ręką. Spojrzał na Naruto. Na ich twarzach zagościł chytry uśmieszek. Odczekali z trzy sekundy i pobiegli w stronę wyjścia z sali.

- Słyszę ich oddech. -

- Tak, ja też... I szczerze cieszy mnie to. - I ten jego powalający uśmiech. Idealnie współgrał z lazurowymi oczami.

Na korytarzu, który o dziwo był zupełnie pusty rozdzielili się. Biegli dość szybko z żywością w oczach. Ewidentnie - byli podnieceni.
__________________________________________________________


Od autorki

Ten rozdział chyba wyszedł trochę krótszy od tamtego, ale następny postaram się zrobić dłuższy. W sumie muszę też trzymać jakieś napięcie no nie. Przepraszam za błędy w najbliższym czasie postaram się je poprawić. O i mała zmiana zapisu na prośbę Akari Urokiri - pozdrawiam :)) - myśłi Hinaty w akcji ( nie we wspomnieniach) zapisanę są różową czcionką.

Wyjaśnienia:
Browning - rodzaj karabinu
Beretta - rosyjski model pistoletu
_______________________________________________________________________


Tytuł: Narodziny
Data: 01.09.2013
_______________________________________________________________________

Miłego czytania i do zobaczenia :* yoł :)

7 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba .
    Jestem bardzo ciekawa ci stanie się w następnym rozdziale .
    Piszesz bardzo fajnie podoba mi się tematyka oraz styl pisania .
    Grafika i ogólny wygląd błota jest estetyczny i bardzo przyciąga .
    Mam wielką nadzieje ze rozdział zjawi się szybko .
    Pozdrawiam i życzę Weny .
    :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bloga *
      Sorka pisze ja telefonie i to gówno mnie poprawia .
      ;)

      Usuń
    2. Nawet nie wiesz jak bardzo mnie uradowałaś swoim komentarzem. Cieszę się że Ci się podoba. Następny będzie w niedzielę. Dziękuję miłego czytania i pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Nie no nocia super! Już mój Naruto! Czekam do jutra i możesz mnie informować o rozdziałach pod najnowszym postem u mnie na blogu? Albo dać obserwatorów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powiem tak.... Możesz mnie zabić lub nie, ale zostałaś nominowana do gdy pod tytułem " Zagrajmy w Quiz" http://narutohinatakiarajaros.blogspot.com/2013/08/gra-zagrajmy-w-quiz.html

      Usuń
    2. hehe oczywiście że daruję Ci życie <3 a i będę informować spoko, a do obserwatorów dodałam tylko u mnie się na stronie nie wyświetla ^_^

      Usuń
  3. Ciekawa akcja. Cieszę się, że dodajesz takie długie rozdziały. Nie mogę się doczekać nowej notki. Mam nadzieję, że tak fajnie zapowiadający się blog niezostanie zostawiony w najciekawszym momęcie. Przed chwilą przeczytałam ten rozdział. Jak go czytałam to czułam się jak bym tam bbyła. Chcę już wiedzieć jak będzie przebiegało pierwsze spotkanie Naruto i Hinaty. A co do szablonu jest śliczny.
    Pozdrawiam. Proszę cię nie trać weny :)

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałeś? Podoba ci się? Komentuj! Masz jakieś uwagi? Również komentuj! :)