niedziela, 29 września 2013

Rozdział VIII - Rytuał

            Słońce zaczynało wschodzić, różowe niebo kusiło słodką barwą. Sai i Naruto biegli obok siebie równo. Wykonali robotę, mogą wracać. Czasami tak bywa, że w środku nocy cisze panującą na miejskich ulicach przerywa przeciągły kobiecy krzyk. Rozrywa powietrze i słyszysz go  momencie gdy podnosisz głowę z poduszki. Oddychasz ciężko i boisz się poruszyć, spoglądasz w stronę okna, a w twoim umyśle przewijają się wszystkie możliwe scenariusze i najczarniejsze wizje. Tak było i tej nocy w pokoju pięknej istoty. Matsuri stała teraz pod małym okienkiem jej zimnej, piwnicznej celi, patrzyła w górę. Przestało padać, para wodna pokryła taflę szyby i sprawiła, że świat za nią wydawał się jeszcze straszniejszy i bardziej magiczny niż zazwyczaj. Bolały ją ręce nie wiedziała czemu, spojrzała na nie. Skóra zaczęła się urywać i pokazała kawałki kości, dziewczyna ścisnęła ją i upadła na kolana. "To już dzisiaj" - pomyślała. Nagle coś walnęło w okno i otworzyło je na oścież. Na środku jej pokoju znalazła się drobna siwowłosa anielica, jak zwykle naśmieciła tymi swoimi śmierdzącymi piórami.
- Mogłaś uprzedzić Mizuna. - Odezwała się słodkim, ale groźnym głosem.
-Mało co się nie spóźniłam, a muszę za niedługo pomóc Hikaramicie w izolowaniu zamku. Nie może być za głośno tak czy tak, więc proszę daj se dzisiaj na wstrzymanie. -
- Zrobię tak jak będzie chciał on. - Trzasnęła oknem i strzeliła kośćmi.
- Ehhh, a wszyscy mieli nadzieje, że uwolnisz nas od niego. -
- Mieliście nadzieje, że was uwolnię wiedząc iż sama jestem jego więźniem? - Spytała retorycznie.
- Jesteś przede wszystkim jego dzieckiem. - Wkurzyła się. - Musisz już iść szykować się, Saiye na ciebie czeka. Tylko uważaj. - Podniosła laskę a szerokie drzwi otworzyły się na oścież. Dziewczyna odleciała.
- Czemu ona nigdy nie zamyka drzwi. - Powiedziała cicho do siebie. Otrzepała swoją czarną suknię, zawiązała rzemienie od butów i wyszła. Delikatnie przymknęła drzwi. Szła bocznym korytarzem, żyłki które porastały wszystkie ściany po jej przejściu usychały i odklejały się od niej. Modliła się żeby nikogo nie spotkać, dlatego też wybrała tę drogę. Na jej nieszczęście zza jednego z zakrętów usłyszała dziewczęce głosy i chichot. Otworzyła szerzej oczy i zatrzymała się. Zobaczyła najpierw różowe potem granatowe włosy. Sakura spotkała się z nią spojrzeniem i również przestała mówić z przejęciem coś do Hinaty. Przestraszyła się. Hinata przyglądała się jej pytająco. "Nie, nie nie! Tylko nie to!" Myśli różowej ją sparaliżowały.
- Sakura, halo?! Sakura? - Nie reagowała. Granatowowłosa zauważyła, że wzrok jej towarzyszki utkwił w czymś, a właściwie w kimś. Już miała się tam spojrzeć. Powoli zaczęła odwracać głowę. Wszystko działo się w milisekundach czasu.
- Nie! - Krzyknęła przeciągle Sakura, jej oczy drżały. Nagle czarna postać ze świstem przeszyła pomieszczenie i popchnęła dziewczyny na ziemię. Przeskoczyła nad nimi i stanęła przed Matsuri zasłaniając jej postać długim rękawem.
- Matsuri zjeżdżaj stąd! Saiye na ciebie czeka, jak śmiałaś opuścić pokój bez amuletu, albo beze mnie albo bez Saiye!? Gdyby Lord to widział, jak myślisz co by zrobił? Po za tym naraziłaś te dwie dziewczyny! -
- Uspokój się Hikari. - Rozbrzmiał niski głos. - Nic im nie będzie. - Hikari lekko zaskoczona odsłoniła dziewczynę, obróciła się i poszła dalej.
- Hm! Za kogo się masz Orochimaru? - Odrzekła spokojnie i zniknęła we własnym cieniu biegnącym dalej po korytarzu.
- Ehhh... nigdy nie poczeka. - Mruknął pod nosem i zniknął. Hinacie i Sakurze upiekło się podwójnie. Nawet nie zauważyły kiedy Matsuri odeszła, chyba Saiye od tego woodu ją zabrała czy jakoś. Tak się bynajmniej wydawało różowej. Hinata wstała i otrzepała czarne kimono. Nie wiedziała co to miała być za akcja. Coraz mniej wiedziała. Zaczynała obawiać się obchodów tego całego święta.

               Naruto stał przed tylną bramą Akademii i patrzył na odchodzącego powolnym krokiem Sai'a niosącego na plecach blondynkę. Miała na głowie cztery kucyki. Już stamtąd dało się wyczuć nerwową atmosferę przygotowań do O-bon. Blondyn czuł jak coś go piecze od środka i nie pozwala spokojnie patrzeć na ogłuszoną dziewczynę, która zginie nie będąc niczemu winna. Nie wiedział co to za uczucie albo raczej nie chciał się sam przed sobą przyznać, że ma jakieś uczucia. Przygryzł wargę, borykał się z decyzją czy wejść do sali, czy nie uczestniczyć w tym gównie co jest równoznaczne z tym, że będzie miał przesrane u Orochimaru. Obrócił się na pięcie i rozsypał w iskry, część z nich wtopiło się w bramę wejściową, to chyba po to by mógł obserwować wydarzenia z odległości. Sai wszedł niewzruszony i rzucił na podłogę ciało, które niósł, wyminął je i tak po prostu poszedł w głąb  korytarza. Nagle zamek ożył. Znaczy nie dosłownie ożył, ale żyłki porastające budynek zaczęły się poruszać i odstępować od muru. Towarzyszył temu dźwięk jakby szeptów. Schodząc ze ściany zaczynały oplatać blondynkę, dźwięk stawał się coraz głośniejszy, a ona nie zdawała sobie z niczego sprawy. Po tym "tańcu" czerwonych wici, których uścisk rósł z każdym wydechem dziewczyny jej ciało jakby się rozpłynęło, zostało wciągnięte, nie wiem... Coś się stało, że już jej nie było. Sai przystanął i spojrzał kątem oka za siebie. Uśmiechnął się i postanowił w duchu, że poudaje trochę normalnego. Złapał za klamkę i wszedł do jednego z pokoi. Za chwile słychać było dziewczęcy pisk i Sai wraz z jakimś kawałkiem garderoby wylądował znowu przed drzwiami.

- Puka się idioto! - Darła się Ino. Brunet podrapał się w tył głowy, uśmiechnął się i zaczął ją przepraszać. Niebieskooka chyba od razu mu wybaczyła bo wciągnęła go do środka i z impetem trzasnęła drzwiami. Aha. No to nieźle, nasz milutki Sai poszedł się zabawić przed świętem... Ahh ta Ino... "Dobra kit z tym! Kogo obchodzi ona i jej chłoptaś" pomyślała Hinata. Tak widziała to wszystko wraz z tą dziewczyną co przyniósł Sai, serce biło jej szybko, ale powoli zaczynała oswajać się z myślą, że od tej pory to jej chleb powszedni. Wiedziała już też, że jest pomiędzy stanem życia i śmierci, ale coś w jej wnętrzu utrzymuję ją przy byciu człowiekiem. W sumie to nawet nie miała do czego wracać. Chociaż może koncepcja ucieczki nie jest taka zła? W końcu przyjaciółka ją olała i strzeliła focha nie wiadomo o co, jest w miejscu gdzie wszyscy wkoło są magiczni oprócz niej samej, a na dodatek stoi ze śmiercią twarzą w twarz. Z drugiej strony poznała Sakurę, Tenten, Karin no i... Naruto. Właśnie gdzie teraz był? Pragnęła jego obecności, jego oczu, jego dotyku. Zacisnęła swoją dłoń przy piersi. Nie mogła się doczekać kiedy znów go zobaczy. Przypomniała sobie, że tak samo nie mogła się doczekać kiedy zobaczy swojego braciszka... Rzadko o nim myślała, bo to sprawiało ból, już miała tam się rozryczeć, ale usłyszała Karin, która mówiła coś do Sasuke. Szli trzymając się za ręce, za chwile pobiegła do nich zdyszana Sakura. 
- Heeej! Karin, nie widziałaś gdzieś Hinaty? Zginęła mi... W ogóle, ale mieliśmy przypał! Spotkaliśmy Matsuri, Hinata była tak blisko... -
- Cicho! - Przerwał jej brunet. - Ściany mają uszy, idiotki... - 
- Ejj, Sasuś jak się odzywasz do mnie i Sakurci!? - Skarciła go rudowłosa.
- O, cześć Sasuke! - Tak to nie było miłe, ale nie miała odwagi powiedzieć tego na głos. W sumie to myślała, że on już ją lubi, może się myliła? Z resztą nie ważne. 
- Tą Matsuri? - Spytała już ciszej Karin.
- Tak, Sasuke, a gdzie masz Naruto? - 
- Nie pamiętasz jaki dziś dzień? - Uniósł do góry brew, różowa się zdenerwowała, zacisnęła pięść i zaczęła się tłumaczyć. 
- Jasne, że pamiętam, ale jest tak, że, bo... - 
- Daj spokój Sakura, szkoda na niego czasu. Potem porozmawiamy Sasuke. - On tylko przewrócił oczami. Hinata nie wiedziała czy to zrobić, ale fakt faktem, że jednak podeszła do nich.
- Znalazłem Hinatę. - Powiedział sucho brunet.
- Cześć Hinata, jak pięknie wyglądasz. - Karin uśmiechała się promiennie. - Chodźmy już do sali,ok? - Rzuciła po czym złapała ją za nadgarstek i pociągnęła w przeciwną stronę. Sasuś i Sakura zostali sami. 
- No to co, idziemy pomóc zawiesić amulet na kaplicy. Sai mówił, że tym razem jest dość ciężki. -
- Jasne. - Szedł już przed nią, Sakura trochę się zdziwiła tym, że nie unikał jej towarzystwa, a nawet sam się o nie prosił. Ruszyła z miejsca i pobiegła za nim. Była szczęśliwa, że zaczęli się dogadywać, lubiła go, on ją również, nawet bardzo... 

               Zupełnie w innym miejscu ciasnymi ulicami, przez tłumy ludzi idących na cmentarz w przeciwną stronę przedzierał się płomiennowłosy, młody mężczyzna, właściwie nie mężczyzna. Na jego plecach można było zobaczyć dwa jakby ścięte kostne wyrostki, żaden chirurg ani lekarz nie wiedział co to, uznawali, że to na pewno zwykłe zwyrodnienie i odsyłali do domu. Gaara nigdy nie chciał chodzić do lekarza, ale żeby żyć w miarę normalnie musiał. Rżnął głupa przez cały ten czas, kiedy rodzice Temari i Kankurou postanowili go zaadoptować. No rzeczywiście, praktycznie sam zapukał do ich drzwi, a co mieli zrobić? Wyrzucić rannego człowieka, który wyglądał jakby spadł z chmur i rozbił twarz o ziemię na zbity pysk? Nie byli tacy więc go przyjęli i traktowali jak syna. To było mu dogodne, aż do dzisiejszego dnia. Jego siostrę porwali. A mógł jej nie mieć, mógł nie wiązać się z nikim, nie musiał by tak to teraz biec do niej tyle kilometrów na ratunek. Jako. że posiadał naturę anielskiego pochodzenia może oglądać przeszłość i przyszłość. Mógł dzięki temu zobaczyć co się stanie jeśli nie zdąży na czas i nie wyrwie jej z łap tych - jak sądził - obrzydliwych stworzeń. Już tak niedaleko... jeszcze trochę, zdąży, uda mu się! Chciał w to wierzyć, ale odkąd zesłali go na ziemię, nie mógł wierzyć. Dosłownie nie mógł. Taka jest kara za chęć bycia Bogiem, to nie kwestia czy chciał wierzyć w cokolwiek czy nie, po prostu Bóg zabrał mu tę swobodę, tak jakby uciął nogi  by nie mógł się poruszać. Niestety, ale tak jest. Ze wszystkich stworzeń Bóg umiłował tylko ludzi, wszystkie inne stworzenia są tylko po to by służyły człowiekowi. Tylko istota ludzka ma własną wolę. Czemu? Czemu tak bardzo skarał całą resztę stworzenia nie dając im wolnej woli!? To by było dużo lepsze niż te wszystkie możliwości i wiedza, którą posiadają "nieludzie". A my wciąż pragniemy takich rzeczy nawet nie myśląc o tym, że to my dostaliśmy najcenniejszy dar. Mimo to Gaara biegł dalej.

             Uczniowie weszli do sali. Duża aula rozjaśniła się płomieniami świec. "Żywych ścian" było tu najwięcej w całym budynku. Jednakże gdy wybił pięciokrotny dzwon pulsujące, sine pnącza odstąpiły od kamieni i wciągnęły za czerwoną kurtynę zasłaniającą centralną część pomieszczenia. Coś w podobie sceny. Za satynową płachtą Sasuke i Sakura próbowali umieścić dziewczynę w centrum kaplicy, a mianowicie jej nadgarstki i kostki miały znaleźć się w specjalnych szynach. Były one częścią metalowej konstrukcji, przypominała jakąś średniowieczną maszynę tortur, a może nią była? Miała mnóstwo kolców, przekładni i śrub. Oprócz tego okropieństwa kaplica wyglądała magicznie. Gdy "zdobycz" znalazła się już na swoim miejscu, pnącza w pewnym sensie podłączyły się do maszyny. Wyglądało to pięknie, oprócz faktu, że było to co najmniej chore... Hinata stała razem z Karin i resztą nowych znajomych. Wyróżniała się spomiędzy nich nie tylko urodą, ale także strojem. Jej był inny, bo reszta miała na sobie praktycznie to samo. A ona włożyła to co jej dano, mimo tego czuła się głupio, że wygląda tak śmiało w porównaniu do innych. Przeszywali ją wzrokiem jakiego nigdy nie doznała. Przeszły ją dreszcze, wtedy poczuła rękę rudej na swoim ramieniu, uśmiechała się do niej lekko, ale oczy miała zmartwione. Kurtyna zaczynała się odsłaniać z charakterystycznym szczękaniem zębatek. Niczym nienaoliwiony Big Ben. Materiał odsunął się do końca ukazując całą kaplicę, Hinata przełknęła ślinę. Zaraz przed ołtarzem stała ta kapłanka Hikari z rozłożonymi skrzydłami, po jej lewej stała Saiye trzepiąca jakimiś amuletami nad głową wychudzonej i przepięknej dziewczyny. Ile mogła mieć? Ze szesnaście lat? Chyba jakoś tak. Miała jasnobrązowe włosy sięgające do ramion i ostrą sukienkę z mnóstwem rzemieni, dziwnych sprzączek i koronki w kolorze granatowo-bordowym. Była też czymś pomazana na twarzy i miała związane ręce łańcuchem. Nad kaplicą unosiły się dwie kobiety, jedna miała skrzydła druga nie koniecznie, ale dalej znajdowała się nad ziemią. Po prawej stronie stali Tsunade z Jiraiyą, ich już kojarzyła. Na samym przodzie spokojnie i z niewzruszoną miną stał Lord Orochimaru. Tego granatowowłosa jeszcze nie widziała. O tym nawet w życiu nie pomyślała! Pobladła i zakręciło jej się w głowie, jednak stała dalej, stanowczo wolała nie zwracać na siebie uwagi... Wtedy sam "dyrektor" po wymienieniu spojrzenia z każdym stojącym za nim zaczął mówić.

-  Uznaję, iż Dar Ciemności musi być ukryty według naturalnego prawa, dzięki któremu mogę tworzyć mą magię. Wiem, że moja wiara w Rytuały jest fantazją lecz magia jest prawdziwa, i szanuję i uznaję wyniki mej magii. Wyznaję, iż nie ma nieba takowoż i piekła, a śmierć postrzegam jako zniszczenie życia. Dlatego czynię najwięcej tu i teraz.
Jestem Wampirem.
Pokłoń się przede mną. -
Co to ma kurwa być?! Czy to jest żart czy jakiś tani horror? Chciałaby... tym razem to się działo na serio. Uczniowie pochylili się, a raczej upadli na kolana, Hinata z pewną niechęcią, ale robiła to co oni. Zaraz na przód wyszli pozostali dwaj psorzy, zaczęli pitolić coś o tym jak to historia jest ważna i coś tam jeszcze. Mówili dość zwyczajnie, więc nie wsłuchiwała się. Kiedy nagle coś ją zaciekawiło.
- Słudzy są wierni i oddani. Złapane młode dziewczęta – w wieku od 12 do 18 lat – są w okrutny sposób torturowane w specjalnej do tego celu przeznaczonej sali. Piękna kobieta zwykle ubiera na czas swych okrutnych ceremonii w białą jak śnieg suknię, która z czasem staje się czerwona. Krew jest wszędzie – na podłodze, ścianach, suficie. Kąpiele w krwi… Jedne źródła podają, że tzw. „żelazna dziewica” była mechanicznym manekinem który został sprowadzony z Norymbergii, inne źródła podają, że była to specjalna klatka nabita ostrymi krawędziami i kolcami… Manekin miał w śmiertelnym uścisku wytłaczać krew z uwięzionej dziewczyny, która to krew kanalikami spływała do wanny przygotowując odmładzającą, magiczną kąpiel. Klatka miała mieć inne przeznaczenie – w jej wnętrzu umieszczano dziewczynę, klatkę windowano w górę a następnie kobieta siadała pod klatką. Służąca rozpalonym pogrzebaczem straszyła dziewczynę w klatce, która w odruchach obronnych nabijała się raz po raz na ostre kolce. Krew spływająca w dół odmładzała tego strasznego potwora… Nie tylko jednak w celach odmładzających odbywały się takie ceremonie. Znane było zamiłowanie do obserwowania nagiej dziewczyny na mrozie oblewanej wodą – tak długo aż nie zmieniła się w posąg z lodu… Z biegem czasu okazało się, że magia krwi nie działa, zaczynała się starzeć… Nowa wiedźma wiedziała dlaczego tak jest… To była wina krwi plebejskiej. Prawdziwą młodość może zapewnić tylko krew arystokratyczna. Powołuje więc do życia akademię dla młodych dziewcząt z dobrych rodzin. Wiadomo jaki jest ich los. Te, które ocalały, opowiadały, że do jedzenia dostawały pieczone mięso swych poprzedniczek. Pewnego dnia  w swym szale posuwa się zbyt daleko. Cztery ciała pozbawione krwi zostają wyrzucone poza zamkowe mury. Opamiętanie przychodzi zbyt późno. Informacje o wyczynach arystokratki docierają na dwór królewski. W roku 1610 król wysyła z misją wyjaśnienia doniesień do Czachtic hrabiego Thurzo. To co odkrywa ekspedycja przechodzi najśmielsze oczekiwania. Podczas trwającego procesu zostaje odkryty rejestr zamęczonych okrutnie dziewcząt – zawiera od 610 do 700 nazwisk. Słudzy  zostają uśmierceni. Sama unika śmierci i zostaje skazana na dożywotni areszt w swoim zamku. Jej komnata została zamurowana – zostawiono tylko małe okienko przez które podawano jej jedzenie. Dręczona głodem i zimnem umiera po trzech latach więzienia – 21 sierpnia 1614 roku. Nigdy nie dostrzegła swojej winy. Do końca nie rozumiała zarzutów które jej postawiono. Wydawało jej się, że miała do tego prawo… My nie chcemy powtarzać tego, więc Hikaramita i Mizuna - tu Tsunade wskazała na te dwie co latały -chronią nasz zamek, wy również musicie się opanować. - Jej wzrok spoczął na brunetce co ją zaniepokoiło. Po chwili skończyli gadać i zaczął się cyrk, ta z amuletami zaczęła coś śpiewać, ta Hikari z czarnymi skrzydłami mówić coś po aramejsku, a wszyscy w rytm jak szeptem powtarzali jej słowa. Te latające się gdzieś zmyły, a Tsunade połączyła swoje ciało z tymi pnączami. Wtedy zaczęły jeszcze szybciej pulsować, po czym zaczęła wyciekać z nich czarno-czerwona ciecz, ten cały Orochimaru maczał w niej palce i pisał coś po podłodze. Co za cyrk!? Teraz Hikari podeszła centralnie do ołtarza, wzniosła się na wysokość maszyny, o której opowiadali nauczyciele i zawisła twarzą w twarz przed blond ziemianką skutą grubym żeliwem. Przecięła ręką powietrze niedaleko jej tułowia, szata, w którą ją ubrali rozcięła się na pół i zsunęła po nagich ramionach. Skrzydlata po raz kolejny machnęła przed sobą dłońmi. Nieco poniżej piersi nieprzytomnej dziewczyny znalazł się krwawy znaczek podobny do X, po czym słabym płomieniem na całym jej ciele zaczęły wypalać się inne znaczki, jak ciąg słów, albo jakiś kod. Teraz kobieta odcięła łańcuch, na którym wisiało całe żeliwo, i "pudło" wraz z blondynką spadło na dół. Dziewczyna się ocknęła. Po prostu się obudziła! O mój Boże... Nawet nie potrafię sobie wyobrazić co teraz czuła. Spojrzała w oczy Matsuri, bo teraz ona stała przed nią. Brązowowłosa wyciągnęła dłoń do przodu i zatrzymała na tym krwawym znaczku. Skóra z niej zeszła. Została sama biała kość. Ta uwięziona, biedna blondynka zaczęła wrzeszczeć i trzepać się. Próbowała się wyrwać. Matsuri cofnęła rękę, po czym z impetem wbiła ją w klatkę piersiową dziewczyny. Krzyk ustał, po czym wznowił się jeszcze głośniejszy, ta niewinna nastolatka miała twarz całą we łzach, a po brzuchu płynęła już krew. Matsuri jakby zamarła wciąż trzymając rękę we wnętrzu tamtej. To było dla Hinaty za dużo. Jej psychika się po prostu rozpadła, serce zabiło jeszcze ze dwa razy i stanęło. Granatowowłosa widząc to wszystko przestała oddychać, zaczęła się dusić. Jej oczy odsunęły się do tyłu ukazując białka, a bezwładne ciało, zaczęło lecieć w dół. Ostatnie co słyszała to śmiech tego zasranego lorda.

Znikam
Widzę siebie
Może to nie ja?
Słyszę śmiech
Krzyk
Wrzask
Coś przeszywa moje ciało
Ale teraz lecę
Nic nie ważę
Moje marzenie się spełniło
Mogę latać!
Nie chwila
Ciepło 
Czyjś dotyk
Słowa
Ktoś mnie woła
Moje imię...
Hinata?
Kto to?
Otwieram oczy...

         Szedł wolno trzymając ją na rękach. Znów padało. Jego oddech był spokojny, ale bał się, że krucha osóbka, którą trzymał już pękła. Nie potrzebnie ją zostawił. No i jak tu można polegać na Sakurze? Nie, zaraz, przecież to nie jej wina. To niczyja wina. Liczyło się teraz to, że ona jest tak blisko i że jej serce bije. Zaraz, otworzyła oczy. Nawet tego nie zauważył, bo wpatrywał się w płaczące niebo, rozmyślał sporo ostatniego czasu. Hinata miała spierzchnięte wargi. Uchylając ciężkie powieki ujrzała czyjeś ramie i blond włosy. Zaraz po tym spostrzegła błękit jego oczu wpatrzony gdzieś w horyzont. Uśmiechnęła się niemrawo. Chyba myślała, że to sen. Nie chciała się budzić. A może to właśnie niebo? Coś utwierdziło ją w przekonaniu, że to jednak jawa. Poczuła ciepło na czole. Naruto pocałował delikatnie jej skórę, po czym odgarnął włosy z jej twarzy.
- Obudź się moja śpiąca królewno, specjalnie po Ciebie przyszedłem, bo miałaś koszmar. - Zażartował. No tak, teraz to do niej dotarło, to co się działo. Uratował ją. Jest przy niej. Zacisnęła mocniej ramiona na jego szyi, po czym podniosła głowę do góry i spojrzała mu w oczy. Jak on kochał ten moment, wtedy w całym jego ciele pojawiały się jakby dreszcze, wibracje.
- Postaw mnie, mogę iść sama. - Powiedziała dumnie. Naruto zaśmiał się drwiąco. Nie postawił jej, a po za tym i tak nie miała siły stać, oczywiście, że się do tego nie przyznawała. Chciała udowodnić, że jest silna. Szli tą drogą dalej, aż w końcu jasnym oczom dziewczyny ukazało się ogromne jezioro pokryte gęstą mgłą.

____________________________________________________________________
                                                          Od autorki
Przepraszam za moją beznadziejność, ja chyba nie powinnam pisać, ale nic. Chciałabym napisać lepiej, przepraszam. Następnym razem się poprawię obiecuje Wam! Trochę mało  tu Sasusaku bo trudno było opisać to ich chore święto, i te rytuały. W następnym rozdziale dowiedzie się co się stanie z Temari  i czy Gaara zdąży. O właśnie już niedługo Gaara i Matsuri się poznają, jeej.. Będzie też chyba pierwszy pocałunek, ale nie wiem jeszcze... W każdym razie idę spać! Jest 00:55 jutro poniedziałek, a raczej dzisiaj, a lekcje nietknięte... Cóż miłego czytania i pozdrawiam Was gorąco! Kocham 
YOŁ:**

9 komentarzy:

  1. Świetny, pokolorowałaś mi ten nudny, zimny, szary dzień. ;)
    Mitsuri, uwielbiam ją. <33
    Mało SasuSaku ale mam nadzieję, że będzie więcej w następnym rozdziale. :DD
    Ciesze się, że ukazałaś tu Karin w dobrym świetle. Ona wcal nie jest taka zła. No, może denerwuje mnie kiedy zbliża się do Sasuke. XD
    NaruHina. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooo mało SasuSaku :<
    Rozdział krwawy i taki przerażający ? xd. Tak bez kitu czytałam to miałam gęsią skórkę :D . Ale fajnie fajnie tylko musiałam to przeczytać dwa razu bo się z deczka pogubiłam , kto co mówi itp , ale to chyba wynik zmęczenia bo jestem padnięta :) . Uciekam spać i czekam na kolejny rozdział tu i na SasuSaku ;3
    <3.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohayo ;D
    Wreszcie jestem, wreszcie miałam czas, chęć i w ogóle – przez noc połknęłam wręcz całe twoje opowiadanie xD nie wyspałam się przez ciebie :P No, ale za karę komentuję dopiero teraz xD w każdym razie, nie wiem czy się cieszysz, że jestem, ale ja się cieszę ;D przyznam, że czytając prolog – fantasy, wampiry, jakaś apokalipsa – skrzywiłam się, nie to, że tego nie lubię tylko to trudne do opisywania i zwykle wychodzi jakaś beznadzieja, ALE ty mnie bardzo pozytywnie zaskoczyłaś ;D wciągłam się, porządnie się wciągłam – świetnie to napisałaś, miszczu xD
    Jako, że to pierwszy mój komentarz do ciebie to szykuj się na ogólną ocenę :D tutaj ci podziękuję, gdyż nie muszę być surowa – zajebiście piszesz ^^ no więc tak, najpierw nie bardzo ogarniałam, bo czasy przyszłe i teraźniejsze się tak przeplatał, jednak już zrozumiałam – tak dla przejrzystości, możesz wtrącenia Hinaty w nawiasie oznaczać pochyłym tekstem – błędy interpunkcyjne i ortograficzne… nie no, żarcik, nie robisz takowych xD jestem wzrokowcem nic mi się nie rzuciło w oczy (no, w tym rozdziale jest literówka, zamiast „jej” jest chyba „jje” lub „ell” – prawie trafiłaś :D) xD bardzo płynnie piszesz, płynnie i tak na luzie ;D Gdybyś pisała sztywnym tekstem to bym chyba walnęła łbem o klawiaturę xD a ty tak fajnie piszesz, opisy w takiej formie pamiętnika ;D w ogóle kocham te twoje filozoficzne zdania, tak nakłaniają czytelnika o zrobienia sobie przerwy i pomyślenia nad tymże problemem ;D a i długość jest odpowiednia, ja zawsze marudzę jak jest za długo czy coś, a tu jest idealnie :D :D ale jednego się doczepie, „bynajmniej” to nie to samo, co „przynajmniej” :P
    Teraz fabuła :) jak już mówiłam świetnie ci wyszła ta tematyka ;D nie jest taka jak zmierzch… czyli rzal przez ‘rz’ xD na początku tak z tą apokalipsą zaczęłaś, przygarnęła ją Kurenai, potem zaginął jej przyrodni braciszek (pewnie Naruto pomoże jej go odnaleźć :P) coś dziwnego stało się z Temari, zmieniła się (i to pewnie też ma drugie dno w przyszłości ;D póki co wiem, że ją porwano ^^) potem Ino ją zaciąga do wampirzej akademii (swoją drogą ciekawe kiedy się zorientuję, że zna Jiraye ;D) potem akcja z przeistoczeniem, chyba kumam – Sai zabił Ino i zamienił w wampira, a Naruto tylko to upozorował, sprytnie ;D potem podobają mi się te wszystkie wampirze akcje ;D przenikanie przez ściany, dotykanie podłogi jako wezwanie, wchodzenie do snu, akcja z papierem – płonącymi wiadomościami :D za-je-bi-ste ;D rytuał też niezły, ja bym się tam chyba porzygała xD dobrze, że Naruto ją stamtąd wyniósł ^^ i Sasuś… ja pierdolę XD XD ale żeś z niego durnia zrobiła xD – ale brawo, jesteś swój człowiek xD – Sasuke to taka postać idealna do robienia z niego głupka xD i jeszcze dałaś mu Karin, osz ty, ależ go musisz nienawidzić xD xD
    Tyle :P No to teraz postaram się być już u ciebie na bieżąco ^^
    Czekam na next :D Życzę weny i pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jej.. Soli nawet nie wiesz jak mnie ucieszyłaś i podbudowałaś swoją wypowiedzią, przepraszam za syndrom niewyspania, ale chyba taka moja rola :) i tak, wiem że bynajmniej to nie to samo co przynajmniej :P tylko jeszcze nie do końca wiem jak konstruować zdania by było widać, o które z tych wyrażeń chodzi, może się kiedyś nauczę :) Ale obiecuje Ci też, że będę lepsza, na pewno!również pozdrawiam YOŁ :*

      Usuń
  4. W końcu udało mi się dorwać do Twojego opowiadania! Mam tylko jedno słowo:NIESAMOWITE! Czytając Twoje notki, czułam się tak, jakbym sama uczestniczyła w tym wszystkim, a uwierz mi, że jestem dość wybredna i mało kto jest w stanie doprowadzić mnie do takiego stanu! Masz bardzo rozbudowane opisy, ciekawą fabułę i postaci, co jeszcze dodaje twojemu opowiadaniu wielu plusów. Cieszę się, że w końcu miałam czas zagłębić się w tę historię. Życzę Ci dalszej weny i pomysłów.
    Przepraszam, że umieszczam link tu, ale już kiedyś zawitałaś na moje opowiadanie, chciałam Ci o sobie przypomnieć ;)
    www.konoha-high-school-be-me.blog.onet.pl
    Gorąco pozdrawiam!
    Sara

    OdpowiedzUsuń
  5. Udało się... Nadrabiam zaległości(i to wielkie).
    Masz niesamowity talent pisarski. Widziałam ich wszystkich przed swoimi oczami, zupełnie jakbym był duchem i to wszystko oglądała. Jak ty to robisz?:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szukam pewnego bloga. Opowiem Ci trochę o nim. Posiada on swoją dusze, jest jedyny w swoim rodzaju. Nigdy takiego czytałam. Autor poświęca się dla niego. Zapowiada się, że będzie długi. Rozdziały w nim są nie za krótkie i nie za długie. Jest zadbany i przyjemnie się go czyta. Muzyka w tle idealnie pasuje. Poszukiwania są trudne i męczące. Martwiłam się, że niczego takiego nie znajdę, ale szczęśliwym trafem już nawet zapomniałam jak tu wpadłam . . .
    Znalazłam go .
    A jeśli chodzi o ten rozdział to nie mogę napisać nic więcej niż Gratuluję !
    Pozdrawiam M.
    ~-~

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak! W końcu jestem na bieżąco! Wybacz, ale komentarz nie będzie zbyt długi, gdyż nie mam czasu :(
    Twój blog mnie strasznie wciągnął i czytałam go w każdej wolnej chwili :P Byłam co prawda trochę sceptycznie nastawiona ze względu, że historia jest o wampirach, ale z takim pomysłem się jeszcze nie spotkałam! :D
    Bardzo fanie opisałaś sceny tego rytuału, muszę przyznać, że aż mnie dreszcze przechodziły jak to czytałam :)
    Naruto jest cudowny i uwielbiam go :D i podoba mi się u Ciebie to, że Karin nie jest wredną suką, bo przecież ona ma całkiem spoko charakter :D nie chcę, żeby cierpiała ;__;
    Ale ciekawi mnie jak potoczą się sprawy między Sakurą, a Sasuke :3
    A więc na zakończenie dodam, że twój blog jest cudowny, podobnie zresztą jak drugi(obiecuję, że wpadnę jak będę miała chwilę wytchnienia) :D
    pozdrawiam i życzę weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Konichiwa!
    Zacznę od tego, że przeczytałam twojego bloga, już jakiś czas temu, ale miałam problem z zebraniem się, aby napisać komentarz. Masz genialny pomysł i z góry podbiłaś moje serce łącząc moje ulubione dwie tematyki, chociaż nie sądziłam, że jest to możliwe. Jednak z dużym dystansem do tego podchodziłam, nie mogąc uwierzyć, że ktoś mógłby to zrobić, ale przeszłaś moje najśmielsze oczekiwania! Z zapartym tchem przeczytałam całość. Ciągle sprawdzałam, czy nie pojawiają się nowe notki i w końcu postanowiłam skomentować bojąc się, że mogłaś stracić wenę i przestać pisać, w końcu tak dawno nie było nowego rozdziału...
    Historia którą przedstawiasz jest niesamowita. Bardzo podobają mi się te pary i z niecierpliwością czekam na kolejne, jednak jestem osobą czepiającą się szczegółów i mam kilka uwag, z góry gomen. Nie zdradzaj zbyt wcześnie co będzie w następnych rozdziałach, bo psujesz urok ;( Masz fajnie dobraną muzykę, ale przydałoby się dorzucić jeszcze ze dwa utwory ( człowiek szaleje, gdy słyszy to samo 5 raz). Błędów masz niewiele, w sumie w oczy rzucił mi się tylko jeden za co masz u mnie ogromnego plusa. Trudno się czyta takie blogi gdzie jest byk na byku, stąd twój się czyta bosko. To co mi najbardziej przeszkadza to szybkie przejście z miejsca na miejsce, tak, że przez chwilę się gubię, "a co tu robią ci bohaterowie?" i dopiero później odnajduję się w fabule.
    Wiem, że piszę nie składnie, ale niestety czas mnie goni. Postaram się teraz być na bieżąco i komentować każdą świeżą notkę.
    Pozdrawiam.
    Ituka-chan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałeś? Podoba ci się? Komentuj! Masz jakieś uwagi? Również komentuj! :)